
Bardzo lubię to stwierdzenie, że kobietę w ciąży należy „szczególnie” lub też „specjalnie” traktować w sklepach, urzędach, środkach transportu i w przestrzeni publicznej w ogóle. I zdecydowanie mogę to potwierdzić – w ciąży jestem traktowana „szczególnie” (czyli wyjątkowo, specjalnie i inaczej niż przeciętnie). Tylko nie jestem do końca pewna czy w pozytywnym rozumieniu tych słów.
Na przykład?
W sklepach:
Na chwilę obecną czuję się całkiem dobrze, więc stanie w kolejce nie przeszkadza mi w ogóle. Oczywiście byłoby miło, gdyby ktoś mnie przepuścił, ale postać też mogę. Nie mam do nikogo przede mną pretensji, że nie ma oczu z tyłu głowy i że nie rozgląda się w oczekiwaniu na możliwość zrobienia dobrego uczynku i przepuszczenia osoby potrzebującej.
Nie rozumiem jednak osób, które widząc, że idę kolejki przyspieszają kroku, żeby tylko stanąć w niej przede mną. Bo pewnie skoro jestem w ciąży, to jeszcze pewnie poruszam się jak ślimak i zanim wyciągnę zakupy i za nie zapłacę to miną całe wieki! A po drodze z roztargnienia to i zapomnę PINu do karty, albo rozsypię pieniądze i będę musiała zbierać…
W środkach komunikacji miejskiej:
Tu sytuacja całkiem podobna – samopoczucie pozwala mi „przestać” dystans kilku przystanków czy stacji, które akurat mam do przejechania. Jednak cholernie żenująco wygląda, jak osoba siedząca zmierzy mnie wzrokiem i szybko odwraca głowę do okna/książki/telefonu z miną „o nie! ja nie ustąpię”. To naprawdę widać.
Są też osoby (niezależnie od wieku), które wcale nie udają, że mnie nie widzą. Wręcz odwrotnie – siedzą i cały czas, nieskrępowanie, wpatrują się w mój brzuch. Z zaciekawieniem, bo jeszcze nie widzieli? A może z przerażeniem? Mam wtedy ochotę taką osobę pocieszyć i zapewnić, że nie musi się bać. Bo, po pierwsze, ciąża nie jest zaraźliwa, a po drugie „to coś” w środku brzucha to na pewno dziecko (sprawdzałam!) i nie wyskoczy zaraz kosmita z filmu „Obcy”.
Może boją się, że zaraz zacznę rodzić… No na to faktycznie nic nie zaradzę… ;)
Takiego specjalnego i szczególnego traktowania w ciąży to ja wcale nie chcę. I nie dąsam się, bo wiadomo – hormony w ciąży szaleją. To nie hormony. To alergia na głupotę.
Tak to właśnie u mnie wygląda – z dużym brzuchem w wielkim mieście. A dodam, że naprawdę staram się nie jeździć komunikacją miejską w godzinach szczytu, ani nie chodzę w godzinach największego oblężenia do sklepów – choć mam wrażenie, że w okresie przed świątecznym trudno o pustki ;)
O co mi chodzi?
Ale ale… o co ja się właściwie dąsam, przecież „CIĄŻA TO NIE CHOROBA”. Owszem! Ale chodzi o najzwyklejszą uprzejmość. Jak to powtarza wielokrotnie prof. Władysław Bartoszewski: Warto w życiu być przyzwoitym. Choć nie wszystko w życiu co warto robić się opłaca. Czasem się nie opłaca, ale naprawdę warto!
Raz na jakiś czas organizowane są kampanie społeczne mające na celu zwiększyć poziom życzliwości dla kobiet w ciąży. I to też mnie martwi. W sensie cieszę, że są podmioty organizujące takie akcje – jednak to przygnębiające, że ludzi dorosłych trzeba uczyć kultury osobistej i uprzejmości wobec drugiej osoby. Przecież to nie dotyczy tylko kobiet w ciąży, ale i: osób z dziećmi, niepełnosprawnych, schorowanych, starszych,… Zwykła uprzejmość i empatia. Traktujmy innych tak jak sami chcielibyśmy być traktowani.
Dorosły mężczyzna z torbami pełnymi zakupów lub małym dzieckiem na ręku, również ucieszy się z miejsca w autobusie. Studentka z ciężką walizką. Pracownik korporacji kupujący w sklepie jedną rzecz także będzie zadowolony, jak przepuści go starsza pani robiąca zakupy na cały tydzień. Po prostu czasem pomyślmy o innych – to powinno być obowiązkiem. Tak jak obowiązek udzielenia pierwszej pomocy w wypadkach.
KOLEJKOWA REWOLUCJA
Z okazji czasu przedświątecznego w sklepach, centrach handlowych, na targach, jarmarkach, czy gdziekolwiek indziej, chciałabym więc zwrócić „szczególną” i „specjalną” uwagę na akcję: KOLEJKOWA REWOLUCJA. I choć ciąża to nie choroba, jednak nie da się ukryć, że jest stanem odmiennym: obciąża kręgosłup i układ oddechowy, powoduje mdłości i nudności, puchną nogi, boli napięta skóra na brzuchu. Dlatego grzecznie proszę o więcej życzliwości i wyrozumiałości dla kobiet w ciąży. I dla drugiego człowieka w ogóle.
Napiszę to jeszcze raz: traktujmy innych tak jak sami chcemy być traktowani. Zawsze. Takie zachowanie powinno być obowiązkiem każdego, a nie dobrą wolą.
P.S. Pozostało mi wierzyć, że istnieje na świecie sprawiedliwość, harmonia, równowaga, czy też karma, (jakkolwiek byśmy tego nie nazwali) i że po prostu dobre rzeczy do nas wrócą. Złe też.
Myślę, że niektórzy mają problem pt. „w ciąży czy za dużo zjadła?” i nie chcąc urazić (bo może jednak za dużo zjadła [przez ostatnie parę lat]) wolą nie ryzykować i nie proponować miejsca. To akurat raczej nie ma miejsca po 5. miesiącu, bo kobiety nie tyją wybiórczo na brzuchu i można bez ryzyka ustąpić. :) Ale na pewno jest całe mnóstwo osób, które niezależnie od wieku mają za ciężkie swe ciała, albo są zszargani tysiącem chorób, z czego jedna gorsza od drugiej i się z krzesła nie ruszą.
Powiem Ci, że niektóre panie ciężarne też potrafią zachowywać się dosyć… osobliwie, jeżeli chodzi o kolejki w sklepach. Pewnego razu czekałam w całkiem długiej kolejce do kasy, a po chwili tak z boku stanęła pani w ciąży. I tak stoi. I patrzy przed siebie. Kolejka się przesuwa, ona też, ale jakoś tak bez słowa ani nic. Oczywiście (!) powiedziałam, że może wejść przede mną, bo w końcu ma ciężko w życiu (tego jej nie powiedziałam ;) ), ale myślę, że mogła zakomunikować werbalnie chęć stania w kolejce i wtedy nie byłoby tak niezręcznie. Bo ja nie wiedziałam, czy ona chce tylko o coś zapytać w kasie, czy chce coś kupić, a może jeszcze coś innego.
Oczywiście, takie Panie w ciąży, które nie zwracając zupełnie uwagi na inne osoby korzystają ze swoich przywilejów jakby były pępkiem świata- trochę psują wizerunek innych ciężarnych ;) Ale tak jest ze wszystkim – Pan Emeryt Burak wpychający się do kolejki na poczcie czy Pani Starsza Schorowana sprawnie biegnąca do miejsca w tramwaju.
Ja tylko bym chciała żeby innym na złość nie robić – jak ktoś nie chce przepuścić czy ustąpić miejsca komukolwiek (bo nie, bo sam źle się czuje, bo ma kiepski humor i słaby dzień…) to trudno, ale niech przy tym nie zachowuje się ordynarnie – nie rzuca nieprzyjemnych uwag, nie udaje że nie widzi, nie burzy się niepotrzebnie…