gazety

Poproszę magazyn o ciąży, ale o takiej prawdziwej ciąży.

Czasem ciężko jest być w ciąży tak ogólnie: tu boli, tam niewygodnie, to nie smakuje, tego nie wolno, to by wypadało, a tamto to trzeba najlepiej na już… Nie jest łatwo kiedy ma się niezbędną w tym temacie wiedzę, a co dopiero kiedy okazuje się, że zaplecze teoretyczne jest całkiem puste?

RODZINA I PRZYJACIELE: Niestety z uzyskaniem porad na bazie zdobytego doświadczenia od najbliższych u mnie nielekko – cierpię na znaczny niedobór znajomych w i po ciąży. Taki psikus, że w rodzinie wysunęłam się na ciążowe prowadzenie. Inni nie stanęli jeszcze na starcie. A swojej własnej rodzicielki pytać czasem się boję –  true story z lat 80-tych są rodem jak z horrorów. Stanie w kolejkach po produkty, które właśnie się skończyły, przepełnione porodówki i znieczulenie, o którym można tylko pomarzyć. (Mamo, jeśli to kiedyś przeczytasz to wybacz – lubię posłuchać, ale to mało pomaga i raczej nie uspokaja ^^). 

LEKARZ: Ale jak tu pytać go o zdanie w każdej sprawie? Co do zdrowia to jak najbardziej wskazane i niezbędne. Jednak lekarz to lekarz, głowy mu zawracać swoimi rozterkami zbytnio przecież nie będę.

INTERNET: Portale, fora, blogi i oczywiście Google. Odwiedzam, czytam i przeszukuję niemalże codziennie. No dobrze – codziennie :) I jak super, że jest ich aż tyle! Jednak jakoś tak mentalnie zawsze miałam duże zaufanie do tego co już wydrukowane, czyli w tym przypadku poradniki (kupiłam jeden, podobno dobry, ale o nim wspomnę osobno innym razem) i oczywiście tygodniki, miesięczniki, kwartalniki… jednym słowem GAZETY!  

Lubię poczytać czasem tak po prostu przy kawie, przy herbacie, w autobusie lub w samochodzie – taki chillout, relaks lub sposób na podróż. Gazety codzienne, opiniotwórcze, mieszkaniowe, a teraz do tej wyliczanki dodaję też ciążowe. Tytułów jest mnóstwo i ciężko wybrać jeden, więc co tam, w ciąży jestem przecież tylko i aż 9 miesięcy, więc kupiłam sobie kilka… W sensie pierwszą gazetę kupił mi Mąż, a potem lawina ruszyła sama ;) A wniosek jeden: biznes ciążowych gadżetów, suplementów, ciuchów i rzeczy niezbędnych tuż po porodzie dla niej i dla nowo narodzonych kwitnie!

Ciekawa jestem jaki łącznie procent całego magazynu stanowią reklamy: wózki, trany, suplementy dla kobiet w ciąży, witaminy dla karmiących piersią, herbatki na zdrowie, kawy zbożowe,  bielizna, farby do włosów, elektroniczne nianie, łóżeczka, maty edukacyjne, kosmetyki, laktatory, pralki z programem „baby protect stworzone z czystej miłości”  i nawet sprytny mop! A wszystko NIEZBĘDNE. 

Artykuły zawsze takie pozytywne: „bądź aktywna”, „zawsze modnie”, „błonnik – twój sprzymierzeniec”… „Wszystko co powinnaś wiedzieć o…” No właśnie chyba jednak nie wszystko. Pół-prawdy, osłodzone problemy, niestraszne rozstępy, niby-ból porodowy,…  bo przecież to wszystko dla dobra dziecka! I takie kolorowe, radosne i uśmiechnięte od ucha do ucha.

W sumie czego ja się spodziewałam… Kurczę blade… chyba coś ze mną nie tak. Nawet w artykule o infekcjach w stylu „gdy cieknie z nosa i drapie w gardle” ta pani taka szczęśliwa, bo przecież ona wszystko zrobi dla swojego dziecka, zje czosnek i popije syropem z cebuli z równie pięknym uśmiechem! A przede wszystkim wyda fortunę na te wszystkie niezbędności! Super Matka Polka. A potem w kolejnej gazecie czytam artykuły o takie: Polskie matki – idealne i wściekłe.

„– Czasem mam ochotę zniknąć i nigdy nie wracać do rodziny – mówi matka trójki dzieci. – Nikt nam nie powiedział, że to będzie taki hardocre – dodaje inna. Boją się głośno do tego przyznać, bo przeraża je łatka ‚złej matki’.”

W gazetach są „matki” i „kobiety w ciąży”, które muszą dbać o „swojego maluszka”, „dzidziusia” o jego „pępuszek” i „czyste uszka”. Bo szczęśliwe dziecko to szczęśliwa mama… Zaraz zaraz… a nie odwrotnie?

Chciałabym, żeby moja hierarchia nie została całkowicie zburzona. Mam być spełniona Ja, ze szczęśliwym Mężem u boku, jak wspólnie wychowujemy nasze Dziecko i opiekujemy się Kotem. Dokładnie w takiej kolejności. Ja i Mąż – Dziecko – Kot. Nie jak w magazynach: Dziecko, potem długo długo nic i opiekujący się dzieckiem rodzice, uśmiechnięci tylko i wyłącznie dlatego, że mają dziecko, które jest dla nich wszystkim.

Czy istnieje magazyn idealny? Jeszcze nie wiem, ale na pewno będę szukać. Chciałabym po prostu żeby było mniej cukierkowo, więcej o tym jak to wygląda na prawdę i chociaż trochę o tym jak nie zwariować na punkcie ciąży i dziecka. I żeby dało się wyłączyć reklamy :) – taki AdBlock do reklam gazetach. Wiem, że to cholernie-nie-marketingowe podejście.

Wpis miał być o tym, która gazeta ciążowa najciekawsza, która bardzo interesująca. Miał być mini-ranking, plusy i minusy. A tylko się wkurzyłam, bo z magazynowego punktu widzenia idealna nie jestem: narzekam kiedy mnie boli i mam dosyć gdy nie mogę ułożyć się wygodnie do snu. Nie zażywam milionów suplementów. I w dalszym ciągu zawzięcie próbuję mieć jeszcze jakieś inne zajęcia i inne tematy niż tylko to co jest związane z opieką nad ciążowym brzuchem. Nie jestem idealna, ale jestem szczęśliwa.

… i tylko Kot zdaje się tym wszystkim w ogóle nie przejmować, zachowuje błogi spokój i zawsze znajdzie kilka chwil na relax.

kot