lezeipachne

Leżę i pachnę!

W końcu jestem w ciąży to mogę. I to nie w byle jakiej ciąży tylko już za połową, więc trochę relaksu mi się należy. Poza tym dopiero co przetrwałam doustny test obciążenia glukozą. Pikuś? Spróbujcie sobie wypić ciepłą szklankę wody wymieszaną z cukrem, w takich proporcjach, że od tej słodyczy mieszanka robi się aż gęsta! Pyszności… Ale na tym nie koniec – utrzymajcie to jeszcze w żołądku przez 2h i idźcie 2 razy na pobranie krwi.

Warunki laboratoryjne: najpierw pobierana jest krew, następnie w ciągu 5 minut należy wypić 75 gramów glukozy rozpuszczonej w 250-300 ml ciepłej wody. Potem siada się w poczekalni i czeka na kolejne 2 pobrania krwi co godzinę.

W moim przypadku z dumą mogę powiedzieć level completed :)

  • 3 pobrania krwi zniosłam (choć siniaków nie udało mi się uniknąć)
  • glukozę z wodą wypiłam kierując się m.in. Waszymi radami na moim profilu na Facebookupiłam wolno, wzięłam cytrynkę. I tutaj ciekawostka – bardziej pomógł mi zapach cytryny niż sam jej smak.
  • najtrudniejsze jednak okazało się utrzymanie tego wszystkiego w żołądku… Pierwszą godzinę jakoś zniosłam, potem na pobraniu krwi pielęgniarka powiedziała, że teraz powinno być już lżej, bo wcześniej cukier rósł, a teraz powinien już opadać co jest łatwiejsze do zniesienia. I kaszanka. Nigdy już nie uwierzę pielęgniarce w laboratorium ;) Ledwo wytrzymałam z kilkoma kryzysami w trakcie. Po ostatnim wyciąganiu krwi z żyły, mój żołądek się zbuntował i oddał wszystko co tylko w nim jeszcze pozostało. Chciałoby się napisać – rzygałam jak kot, ale byłoby to oszustwem. Nie wiem dlaczego tak się mówi – mój kot nie rzyga w ogóle, za to ja w ostatnich miesiącach nadrabiam za całą rodzinę ;)
  • a w spędzeniu całego tego czasu w poczekali i gabinecie pielęgniarek pomógł mi oczywiście Mąż i jego niezmącona cierpliwość :)

ALE ODBIEGAM OD TEMATU – miałam pisać dziś o tym jak sobie leżę i pachnę :)

Na pierwszy rzut oka wygląda to wprost idealnie.

Jednak leżę, właściwie dopiero co leżałam, bo miałam masaż, a pachnę oliwką do masażu.

Dalej ta sytuacja wygląda cudownie?

Miałam masaż, bo wprost proporcjonalnie z powiększaniem się mojego brzucha wzmaga się również ból kręgosłupa.

Nadwyrężony odcinek piersiowy i lędźwiowy oraz biodra dają się w ciąży porządnie we znaki. Zapewne tak samo jak w przypadku mdłości, lekarz powiedziałby: to bardzo dobrze! Świadczy to o prawidłowym rozwoju ciąży! Może i świadczy, ale ja nie będę się biernie temu poddawać. Z mdłościami próbowałam walczyć – nie wyszło, w starciu z bólem kręgosłupa mam na szczęście większe szanse :)  I tak oto co jakiś czas mam masaże, raz w tygodniu chodzę na ćwiczenia ‚zdrowy kręgosłup’, a niemalże codziennie ćwiczę w domu na piłce. Ale dziś zdecydowanie o masażach!

Podobno jak kręgosłup prosty i zdrowy, to jakiś znaczących problemów w ciąży się nie odczuwa. Jednak mój nie jest zbytnio prosty – tak chylę głowę i biję się w pierś – praca przed komputerem i niekoniecznie prawidłowa postawa przy siedzeniu, właśnie wychodzą mi bokiem, a właściwie to biodrem.

Zabawne (tak ironicznie) jest to, że od kwietnia do czerwca (czyli tuż przed ciążą) udało mi się zwalczyć powracające bóle w odcinku lędźwiowym. No dobra: trochę się przeceniam – udało się to, poleconym przez znajomych, fizjoterapeutom z Fizjoperfekt, a było już na prawdę kiepsko, ból promieniował od pleców po kolano i łydkę (wizyta u ortopedy skończyła się jedynie zestawem leków). Masaże i indywidualne zestawy ćwiczeń + nakaz chodzenia na basen sprawiły, że w końcu plecy przestały boleć. A potem zaraz w lipcu dowiedziałam się, że jestem w ciąży – więc kręgosłup znów dostanie w kość…

Zaczęłam więc szukać specjalistów od masaży ciążowych (Fizjoperfekt to typowo sportowi fizjoterapeuci) i tak Google podpowiedział mi Centrum Rehabilitacji w Halinowie. To kilka kilometrów pod Warszawą (w kierunku Siedlec) – ja mieszkam akurat we wschodniej części stolicy, więc stwierdziłam, że warto spróbować – zwłaszcza, że już mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać i jakich efektów oczekiwać. I to był kolejny strzał w 10. Nie dość, że ceny już typowo nie warszawskie to i osoby tam pracujące przemiłe i kompetentne :)

Tam też dowiedziałam się o plastrach (kinesiology taping), przyklejone na plecy na kilka dni działają przeciwbólowo, regulują napięcie i wzmacniają mięśnie – to tak w skrócie. W moim przypadku się sprawdziły, więc i Wy możecie spróbować. Poza tym wyglądam z nimi jak sportowiec i są w różnych kolorach :):)

Niedawno jeszcze okazało się, że wśród znajomych-znajomych też jest fizjoterapeuta i to taki co przyjeżdża do domu! :) Masuje, pokazuje zestaw indywidualnych ćwiczeń, taśmy lecznicze też przykleja. Warto czasem pomarudzić znajomym o tym co nas boli :)

I teraz tak mniej więcej raz w miesiącu, pozwalam sobie na chwilę relaksu i odprężenia i jadę na masaż lub masaż przyjeżdża do mnie :) To też dodatkowy element, który pozwala mi nie zwariować w tej ciąży :)

AAA! i najważniejsze – sesja masaż + taśmy + zestaw ćwiczeń to koszt około 50 zł i według mnie raz na jakiś czas to wydatek warty poniesienia, bo ból kręgosłupa do najprzyjemniejszych nie należy, a nieźle potrafi utrudnić codzienne funkcjonowanie ;/ W prawidłowo przebiegającej ciąży masażom poddawać się można, ale ZAWSZE spytajcie o zdanie lekarza prowadzącego.

Gdyby ktoś był zainteresowany – nie tylko w ciążowych dolegliwościach, ale ogólnokręgosłupowych –  to piszcie do mnie na mejla (patrycja@niezwariowac.pl) czy też na Facebooku to podam Wam więcej szczegółów na temat miejsc i osób, które przetestowałam na własnej skórze niejednokrotnie :)

P.S. Później napiszę jeszcze o ćwiczeniach! Te są równie fajne jak masaże :):)