smog_blog

To alergia czy może…. smog?!

Już mija kawał czasu odkąd F. jest na diecie eliminacyjnej spowodowanej jego alergiami pokarmowymi. Ma już prawie dwa lata, więc jego układ odpornościowy i pokarmowy jest znacznie bardziej dojrzały niż jak miał 2 miesiące. Z naszego wykazu alergenów zniknęła już całkiem spora liczba produktów. Jest bardzo dużo takich, które były na liście „nie-do-przyjęcia”, a teraz przeskoczyły na „dozwolone od-czasu-do-czasu” lub „chętnie, ale w niewielkich ilościach”. Jednak jest coś co zdecydowanie przeszkadza nam w testowaniu kolejnych produktów – to miejskie powietrze. Brudne, miejskie powietrze.

Wraz ze swoją „skazą białkową” F. dostał bardzo delikatną skórę, lekarze mówią na nią „atopowa”. Dla nas oznacza to, że musimy trochę bardziej się o nią troszczyć – np. używając specjalnych kosmetyków do pielęgnacji (emulsje do kąpieli, balsamy i mleczka do codziennej pielęgnacji). Zazwyczaj nie sprawia nam to żadnego problemu. Są jednak pewne wyjątki.

Do takich wyjątków należy między innymi kontakt z alergenem. Dzieje się tak gdy F. chce spróbować pysznego sernika, który wszyscy chwalą na rodzinnym spotkaniu. Albo jogurtu z kawałkami owoców i musem z mango, na który skusili się rodzice w kawiarni, mając nadzieję, że F. zadowolony będzie z kawałka bezpieczniejszego ciasta, czyli szarlotki. Wtedy na jego policzkach, brzuchu, udach i plecach pojawiają się charakterystyczne czerwone plamy, które swędzą… Gdy kontakt z alergenem był niewielki, to i zaczerwieniania na skórze znikają szybko. Chyba, że coś im przeszkodzi. Coś takiego jak SMOG.

Wtedy skóra goi się zdecydowanie gorzej. Zaczerwienienia nie znikają, a dwulatkowi ciężko jest mówić ciągle „nie drap”.

Nie jest fajnie też, jak na policzkach ma „ciągle coś” i to coś to nie jest od mrozu, który przecież w zimę szczypie wszystkich bez względu na wiek i płeć,… jest od smogu.

Smog, tylko dla tych co… oddychają

Ten smog, przeszkadza nie tylko tym, co mają delikatniejszą skórę. My po prostu widzimy to od razu. To brudne powietrze szkodzi wszystkim, tylko nie wszyscy chcą w to uwierzyć. Jednak pora w końcu powiedzieć, to nie mgła…

Warszawskie zanieczyszczone powietrze szkodzi wszystkim. Podkreślają to nie tylko organizacje zrzeszające aktywistów i „eko-świrów”. Ostrzega też i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie, monitorując stan jakości powietrza na całym Mazowszu i porównując wyniki z innych rejonów Polski. Jest coraz gorzej.

Smogowy alarm uruchamiany jest przez coraz więcej dni w roku – to wtedy szkodliwe substancje przewyższają normy nawet o kilkaset procent. W radio, tv i na portalach informacyjnych, dziennikarze jak mantrę powtarzają: „lepiej zostać w domu”.

„Zaleca się unikanie lub ograniczenie do minimum czasu przebywania na powietrzu, zwłaszcza przez kobiety w ciąży, dzieci i osoby starsze oraz przez osoby z astmą, chorobami alergicznymi skóry, oczu i chorobami krążenia. Należy unikać dużych wysiłków fizycznych na otwartym powietrzu i zaniechać palenia papierosów. W przypadku pogorszenia stanu zdrowia należy skontaktować się z lekarzem”.

To jak smutny tekst powtarzany za szybko w każdej reklamie leków… Tekst, na który nie każdy zwraca uwagę, nie każdy rozumie i nie każdy chce usłyszeć. Dla dzieci to trochę jak więzienie. Dla opiekunów to zawrót głowy w wymyślaniu kolejnych gier i zabaw. Dla wszystkich ludzi to nienaturalne.

                   [Film nt. potrzeby wychodzenia z dziećmi na zewnątrz]

W Warszawie co roku z powodu smogu przedwcześnie umiera około 3 tys. osób. Tyle samo ginie rocznie w wypadkach samochodowych w całym kraju. Jednak nakłady finansowe na poprawę jakości i bezpieczeństwa dróg, są znacznie wyższe niż na poprawę jakości powietrza. Różnica jest taka, że nie każdy jeździ samochodem, każdy jednak oddycha. A oddychanie tak fatalnej jakości powietrzem powoduje nowotwory i liczne choroby górnych dróg oddechowych i układu krążenia. W samej Warszawie leczenie skutków zanieczyszczenia powietrza to koszt rzędu 6 mld złotych rocznie to więcej niż koszt budowy środkowego odcinka II linii metra.

Nie wiem dlaczego tak wiele osób myśli, że ich to nie dotyczy. Przedwczesne zgony, powikłania sercowo-naczyniowe, w tym zawał serca i udar mózgu, rozwój przewlekłych chorób układu oddechowego, nowotwory, zwiększona umieralność noworodków i ich niska masa urodzeniowa – to skutki długotrwałego narażenia na szkodliwe pyły zawieszone. To skutki życia w smogu.

Wszędzie dobrze, ale w domu…

Niektórzy zostaną więc w domu. Przynajmniej ci, co mogą. Ale w domu wcale nie jesteśmy bezpieczni i nie wdychamy powietrza wolnego od zanieczyszczeń. Prosty eksperyment przeprowadzony został niedawno przez „Okiem chemika”, według ich szacunków w domu jest lepiej, ale tylko o 20-30%.

Następna stacja Warszawa-Gocławek

W mojej okolicy w zimę jest zdecydowanie gorzej niż latem. To przez tzw. niską emisję, czyli efekt palenia złej jakości opałem w domowych piecach. W jednorodzinnych domach w mojej okolicy pali się wszystkim po trochu (kiepski węgiel, stare meble, śmieci, plastikowe butelki i stare opony) w piecach niewymienianych od kilkudziesięciu lat… W ten sposób ludzie myślą, że ogrzewają zimą swoje domy, a w rzeczywistości trują siebie, sąsiadów, całe dzielnice i miasta, pół Polski, a w tym mnie, mojego Męża i moje dzieci. Ciebie pewnie też.

Zimą zamykamy okna i włączamy nawilżacz powietrza w pokoju F. Zimą coraz częściej powtarzamy, „ale na zewnątrz śmierdzi”. A przecież 34,8% powierzchni Wawra to lasy, a w informatorach miejskich można wyczytać, że „to dzielnica zielona o znanych walorach klimatycznych i tradycji uzdrowiskowej…”.

Zimą czekamy aż przyjdzie wiosna, obserwując znajomych i nie-znajomych kupujących anty-smogowe maski oraz oczyszczacze powietrza za kilka tysięcy złotych. Ciekawe czy tego typu sprzęty zaczną być tak samo popularne jak klimatyzatory latem… Tak wygląda nasza „zima w mieście”. 

Jednak nie ma co zwalać winy na porę roku i panującą w niej pogodę, że niby mroźno i bez wiatru. Na pogodę wpływu nikt nie ma, ona co najwyżej może pomagać. W Warszawie coraz częściej czekamy na wiatr, który przewieje i rozproszy zanieczyszczone powietrze – gdzieś trochę dalej i trochę gdzieś indziej. Ale to nie jest rozwiązanie.

Nie wiem jak jest w Twoim mieście. Rozwiązania dla Warszawy na razie nie ma.

 

To po co to piszę?

Na razie w moim mieście nie ma anty-smogowych przepisów, w Polsce też jest ich nie wiele. Ale ten wpis, jak i każdy inny na temat smogu, który jest publikowany, zwiększa społeczną świadomość. Moją, mojego Męża, mojej mamy, brata, siostry, moich sąsiadów, mieszkańców danego osiedla, miasta, kraju i Twoją też.

A ja chcę, żeby jak najwięcej osób zdawało sobie sprawę z tego, że nie jest „niedobrze” – jest bardzo źle i fatalnie. Chcę żeby jak najwięcej osób podpisywało petycje do władz miast, miasteczek i wsi o zaostrzenie przepisów dotyczących dbania o środowisko.

Liczę na to, że choć jedna osoba zastanowi się zanim zabierze niemowlaka na długi zimowy spacer, myśląc, że tak zdrowo.

Sukcesem będzie, gdy choć jedna osoba przestanie palić w swoim piecu byle-czym. Jeszcze większym sukcesem będzie jak wymieni piec na lepszy, korzystając z przygotowanych na ten cel dotacji.

Każdy ma wpływ na jakość powietrza.

 

P.S. Nie wychodzimy na dwór na całe dnie, nie spaceruję godzinami z F. śpiącym w wózku, jak to robiliśmy latem. Ale nie odmówię mu godzinnej zabawy na śniegu lub spaceru do sklepu po ulubiony, sojowy jogurt. Poza tym w domu to i ja bym zwariowała, w coraz bardziej zaawansowanej ciąży i z energicznym dwulatkiem. Pora więc odpocząć i wyjechać na urlop. Już za dwa tygodnie: KIERUNEK MORZE. To chyba nasz ostatni taki wyjazd, gdzie drugie dziecko nie ma jeszcze zbyt dużego wpływu na nasze plany.  A przynajmniej mam taką nadzieję… :)