widok_na_miasto

Sztokholm z dzieckiem – zwiedzanie i odpoczynek

O tym, że polecieliśmy do Sztokholmu (i wyjątkowo przypadł nam do gustu ten sposób rodzinnego podróżowania) wiecie już z poprzedniego wpisu. Dziś opowiem Wam o miejscach, które odwiedziliśmy, w samym Sztokholmie. A jest co tam zwiedzać i oglądać!

W Sztokholmie spędziliśmy 4 dni – to dużo i mało jednocześnie. Oczywiście 4 dni to za mało, żeby poznać całe miasto i wczuć się w jego klimat. Jednak wystarczająco dużo, żeby zobaczyć kilka interesujących nas miejsc i … nie zbankrutować! :)

ODWIEDZAMY ZNAJOMEGO

Nasz znajomy i ex-sąsiad pracował w Sztokholmie kilka miesięcy. W tym czasie udało nam się go odwiedzić, co więcej to własnie jego gościnności tam (nad)użyliśmy*. :) Zabrał nas też na pierwszą wycieczkę zapoznawczą po mieście i pokazał nam przede wszystkim…

… Stare Miasto,

czyli Gamla Stan. To najstarsza część miasta i jednocześnie przyciągająca najwięcej turystów. Wąskie, brukowane uliczki otoczone starymi i klimatycznymi budynkami, w których pełno jest sklepów z pamiątkami i restauracji.

StareMiasto

Jest też najmniejszy miejski pomnik Järnpojke (lub Iron Boy, znany też jako „little boy who looks at the moon”). W Sztokholmie jest nieskończenie wiele rzeźb, a ta jest najmniejsza (ma zaledwie 15 cm).

Sztokholm-najmniejszy_pomnik

Tutaj stoi też Zamek Królewski – gdy na maszt wciągnięta jest flaga oznacza to, że jest w nim król (głównie podczas ważnych dla Szwecji uroczystości i wizyt równie ważnych osób). Zamek ma 7 pięter, a na nich jest ponad 600 komnat. Znaczną część z tych pomieszczeń można zwiedzać – bibliotekę, skarbiec i zbrojownię też, zorganizowano tam również muzeum Trzech Koron. My aż tak się w zamek nie zagłębialiśmy – raczej nie byłyby to jeszcze atrakcje dla F. Przynajmniej nie na ten moment.

Potem znajomy zabrał nas jeszcze w kilka miejsc – zrobiliśmy naprawdę porządny spacer. Jednak moja orientacja w terenie została na początkach starego miasta i nie wiem dokładnie gdzie byliśmy :P. Z tego co zdążyłam wyłapać to część spaceru objęła trasę…

ulicą Monteliusvägen

…była tam zabawna kamienica, do której wchodziło się po kładce bezpośrednio na… przedostatnie piętro. A tuż za budynkiem niesamowity widok na miasto!

kamienica

widok_na_miasto

Po takim spacerze oczywiście byliśmy głodni jak stado wilków. Dlatego nasz przewodnik po Sztokholmie następne kroki skierował na…

…smażone śledzie

Dostaliśmy je w jednym z food trucków – Nystekt Stromming i były przepyszne. W zestawie z puree ziemniaczanym, piklami z sałatkowych ogórków i konfiturą z czerwonych borówek (75 SEK, ok. 34 zł). Smakowało i nam i naszemu Brzdącowi!

Dzień pełen wrażeń zarówno dla nas jak i F. – choć dla niego mniej interesująco. Jednak zakończenie pierwszego dnia w Sztokholmie zdecydowanie należało do niego. Poszliśmy do…

…Humlegården,

czyli parku, w którym znajduje się spory plac zabaw! F. w końcu mógł się wyszaleć, bo na spacerze spędzał czas w wózku albo w Tuli. A tutaj mógł biegać, bawić się w piaskownicach (tak, było kilka), huśtać się i zjeżdżać na zjeżdżalniach. To właśnie na tym placu zabaw F. po raz pierwszy wszedł i całkowicie samodzielnie zjechał z wysokiej zjeżdżalni!  :) Oprócz placu zabaw, park był pełen zieleni i zadbanych trawników – to własnie na nich w porze lunchu zbierają się pracownicy pobliskich firm żeby zjeść, napić się kawy i odpocząć, a popołudniami i wieczorami to miejsce pikników i spotkań z przyjaciółmi. Park tętnił życiem.  W parku był też natrysk – który w upalne dni pozwalał na chwilę ochłody. Albo, jak w przypadku F.- niezłą zabawę! W ogóle nie spodziewałam się, że tak ochoczo wskoczy pod strumień wody – nie miałam dla niego żadnych ciuchów na zmianę. Ale przecież F. ma wspaniałego Tatę, który oddał swój T-shirt :)

natrysk

F w koszulce taty

Wracaliśmy do tego parku każdego popołudnia (mieliśmy do niego 5 min. spacerkiem)- przed południem zawsze zwiedzaliśmy, a czas po drzemce i obiedzie zarezerwowany był zawsze na szaleństwa F. – każdy był zadowolony! :)

Muzeum Vasa

to must-see do odwiedzenia w Sztokholmie. To jedyny okręt wojenny z XVII w., który przetrwał do dzisiaj i to w jak świetnym stanie. Elementy zamienne, gdzie oryginalnych części nie udało się uratować, stanowią zaledwie ok. 5% statku. Setki drewnianych rzeźb i zdobień. Robi ogromne wrażenie. Jego historia jest równie niesamowita jak sam okręt. Wodowanie odbyło się dokładnie 10 sierpnia 1628 r., jednak nie napływał się on zbyt dużo, bo został źle skonstruowany i zatonął w 20 min. po wypłynięciu z portu. Nie stoczył żadnej bitwy (i dobrze, bo płynął w stronę Polski), pokonał go silniejszy podmuch wiatru. Poszedł na dno – na szczęście woda w Bałtyku idealnie zachowała okręt. W 1956 odnalazł go badacz Anders Franzén – dzięki niemu statek można oglądać. Dodatkowo w muzeum jest kilka wystaw tematycznych, dotyczących zarówno życia ludzi w XVII, jak i informację na temat procesu i technologii wydobycia oraz konserwacji okrętu. Zachęciłam wystarczająco? :) Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 130 SEK/os., za F. nie płaciliśmy.

Okret_Vasa

okręt vasa

JUNIBACKEN

Jeżeli jesteście w Sztokholmie całą rodziną, to odwiedzenie tego miejsca jest OBOWIĄZKOWE! Znajduje się tuż obok Muzeum Vasa na wyspie Djurgården. Teoretycznie jest to „muzeum”, ale jakoś ta nazwa wcale mi nie pasuje… znacznie lepiej pasuje określenie „plac zabaw”, a w dodatku to miejsce, w którym dzieci pokochają czytać książki. Miejsce to poświęcone jest postaciom szwedzkiej literatury dziecięcej, w szczególności bohaterom książek Astrid Lindgren (autorka była podczas oficjalnego otwarcia Junibacken, a jej pomnik stoi tuż przed wejściem). To co się tu znajduje trudno krótko opisać… Na główny plan wysuwa się Plac Opowieści Książkowych – znajdują się tu różnorodne domki, warsztaty, kawiarenki, jest też jubiler i warzywniak… Każda z małych budowli to fragment historii ze szwedzkich książek dla dzieci. Brzdące mogą tu szaleć gdzie chcą i jak chcą – w końcu to miejsce w 100% dla nich. Jest też pociąg, który zabiera całą rodzinę w podróż dookoła baśni Astrid Lindgren. I ten etap zwiedzania Junibacken podobał mi się najbardziej – stacje i przejażdżka między nimi wykonane są niebanalnie, momentami nawet można poczuć dreszczyk grozy. Tu ogromny + za możliwość wybrania języka polskiego, dzieciaki będą zachwycone! Jest też oczywiście willa Pippi Pończoszanki. Tu nawet część restauracyjna wygląda bajecznie, a serwowane w niej dania są naprawdę smaczne (zwłaszcza zupa rybna) – jest z niej też piękny widok na miasto.  To kiedy tam jedziecie? :) Bilety dla osoby dorosłej to 145 SEK, dzieciaki 125 SEK (te do 2 roku życia mają wstęp za darmo).

junibacken

junibacken01

Junibacken_02

Junibacken_widok

Ogrody Rosendal

Oprócz okrętu wojennego i Junibacken, wa wyspie Djurgården znajduje się cała masa innych atrakcji. Jest Skansen (najstarszy na świecie), a w nim ZOO, jest też wesołe miasteczko oraz Muzeum Nordyckie – nam na te rzeczy nie starczyło już czasu. Znaleźliśmy jeszcze jednak chwilę na odpoczynek w Ogrodach Rosendal. Kilometry ścieżek do spacerowania, gdy Brzdąc śpi w wózku. Spokój, cisza, widok na rzekę… Przepięknie! Dodatkowo w ogrodach uprawiane są ekologiczne owoce i warzywa (chyba już się zorientowaliście, że jestem mini eko-świrem), więc miejsce dla mnie jak ze snu :). Co prawda nie udało nam się zjeść w tamtejszej restauracji, bo z ogrodów wygoniła nas burza, ale jak jeszcze kiedyś będę w Sztokholmie to właśnie tam skieruję swoje pierwsze kroki! :)

Rosendal

Uwielbiam poznawać nowe miejsca, a Sztokholm okazał się naszym wyjazdowym strzałem w 10-tkę. Już planuję następne wyjazdy! :)

P.S Z chęcią polecę do Sztokholmu jeszcze raz! :) Mam listę kolejnych miejsc, które chciałabym zobaczyć, a i klopsiki smakują tam zupełnie inaczej niż w Ikei :P

* To (nad)użyliśmy to oczywiście żart. Ale trochę się stresowaliśmy jak to będzie mieszkać u kogoś, kto (jeszcze) nie ma własnych dzieci, z rozbrykanym z F. Ale chyba nie było źle… Nawet przeżyły wszystkie obrazy kusząco wiszące na ścianach! ;)