lavera

O kosmetykach do pielęgnacji skóry bardziej wymagających niemowląt

Nie znam się na składach kosmetyków. Choć moja mama jest chemikiem z wykształcenia – ja zdecydowanie nie odziedziczyłam po niej pasji do mieszania dziwnych składników i liczenia na to, że nie wybuchną mi w rękach, albo nie zmienią koloru i nagle wykipią. A jak dochodzi do tego fakt, że większość składów podana jest nie dość, że maluteńką czcionką to jeszcze z łacińskimi nazwami lub dziwnymi numerami kojarzącymi się kompletnie z niczym. I nie wyobrażam stania w drogerii i sprawdzania po kolei całej listy o dziwnym tytule „INCI”.

Dobrze więc, że nie muszę tego robić. Z jednej strony dlatego, że robi to moja siostra (♥), jest też masa blogów, których autorzy analizują poszczególne kosmetyki składnik po składniku (jak np. „Sroka o…”). A z drugiej dlatego, że coraz więcej firm nie boi się swojego składu tłumaczyć na język polski.

Oczywiście uwagę na to zaczęłam zwracać dopiero wraz z ciążą i narodzinami F., ale podobno lepiej późno niż wcale ;) Dziś więc będzie o serii kosmetyków dla inicjatora zmian, czyli już 6,5 miesięcznego F.

Pamiętam, jakby to było dziś…. (brzmi jak początek bajki, co? Mam talent narratora?) gdy dermatolog polecał mi krem do skóry dla F. Skaza białkowa często wiąże się z bardziej wymagającą pielęgnacji skórą, a w naszym przypadku powszechne emolienty się nie sprawdziły. I ja ten krem-którego-nazwy-wymieniać-nie-będę kupiłam i przeczytałam skład…. I nawet mi się nie spodobało, jakieś E… jakieś PEG, i inne. Na kolejnej wizycie u lekarza spytałam czy nie ma czasem czegoś lepszego (haha) i usłyszałam, że przecież we wszystkich kosmetykach teraz jest taka chemia i parabeny są wszędzie. o.

Pomyślałam więc sobie tak po polsku… co? Że niby ja nie znajdę lepszego kremu? No dobra, może ja nie znajdę. Ale poszłam do Siostry, która w mgnieniu oka znalazła i co się okazało? Że parabeny i inne świństwa są „niewszędzie”.

I teraz przejdę do głównej części tego wpisu. Będzie krótko zwięźle i na temat, bo skład jest jasny prosty i przejrzysty.

LAVERA BABY & KINDER NEUTRAL

Używamy żelu do kąpieli i kremu pielęgnacyjnego. Obydwa produkty przeznaczone są dla dzieci od pierwszego dnia życia i zawierają naturalne składniki roślinne pochodzące z upraw ekologicznych, kontrolowanych dzikich zbiorów i z własnej produkcji firmy.

KREM PIELĘGNACYJNY dla dzieci i niemowląt z bio-wiesiołkiem i masłem shea firmy Lavera, skład wygląda o tak:

woda zdemineralizowana, olej sojowy, roślinna gliceryna, bio-alkohol, oliwa z oliwek, alkohol tłuszczowy, olej z kwiatu słonecznika, ester tłuszczowego kwasu glicerynowego, olej z wiesiołka, masło shea, ksantan, sterole roślinne, cetylowy fosforan potasu, wosk z jagód, utwardzony olej rycynowy, utwardzony olej roślinny, witamina E, olej z kwiatu słonecznika, witamina C

PŁYN POD PRYSZNIC I DO WŁOSÓW dla dzieci i niemowląt z bio-olejem z wiesiołka i bio-aloesem firmy Lavera, skład wygląda o tak:

woda zdemineralizowana, roślinna gliceryna, substancje myjące z kokosa i cukru, faktor nawilżający na bazie pszenicy, sok z aloesu, olej z wiesiołka, substancja czynna z korzenia lukrecji.

Ufff! nie ma więc łamania języka na nazwach typu: polydimethylcyclo-siloxane oraz propyl parahydroxybenzoate…

Używamy na razie tych dwóch produktów z serii dla niemowląt i dzieci, ale są też i inne:

Lavera

Kosmetyki sprawdzają się u nas już od 4 miesięcy i wszyscy jesteśmy zadowoleni… haha! Zwłaszcza F. jak się go kremuje po kąpieli… ;) Tak więc może powiem inaczej: ja jestem zadowolona z efektów :)

Kosmetyki nabyć można np. o tutaj: płyn pod prysznic (klik!) oraz  krem pielęgnacyjny (klik!). A także w wielu innych sklepach internetowych i stacjonarnych, więc sprawdźcie ten, z którego zamawiacie.

A informacje o wszystkich innych kosmetykach i aktualnych prmocjach znajdziecie na oficjalnym profilu marki Lavera na Facebooku (klik!).

P.S. Dzięki Siostra ;)