mleko

No-Milk Life, czyli o tym jak można wydoić ryż i kokosy

Trochę ponad rok temu zakończyła się kampania promocyjna „Got milk?”. Jedna z najsławniejszych kampanii w USA, bardzo dobrze znana również i w Europie. Przez 20 lat (od 1993 r.) przetwórcy mleka krowiego zachęcali do jego większej konsumpcji oraz przekonywali, że jest ono odpowiednie dla ludzi w każdym wieku. Zakładane cele nie zostały do końca wypełnione, dlatego w 2014 r. twórcy przedsięwzięcia postanowili  je trochę zaktualizować: „W przeszłości mówiliśmy, że każdy powinien pić mleko, teraz pokazujemy, że mleko jest dla nas stworzone, że jest niedołączoną częścią naszego życia” – przekonuje mleczna branża zmieniając slogan „Got milk?” na „Milk Life”. A ja? Ja każdego dnia idę na przekór i powiem szczerze: Nie piję mleka już od 125 dni i dobrze mi z tym.

Brzmi trochę jak ze spotkań AA? Trochę tak, bo (świadomie bardziej lub mniej) krowie mleko i jego przetwory spożywałam niemalże dzień w dzień jakoś od 3 lub 4 miesiąca życia. Przepraszam za tą nieścisłość, ale dokładnie nie pamiętam ;)

Dzisiaj od krowiego mleka trzymam się z daleka, dzięki albo przez skazę białkową F. To alergia na białka zawarte w krowim mleku. Organizm F. na ten alergen reaguje stanem zapalnym – pojawiają się zmiany skórne oraz zaburzenia ze strony układu pokarmowego. Nie jest to jakaś nadzwyczajna sprawa – pewnie każdy gdzieś już słyszał to określenie, albo ma w rodzinie kogoś kto tego doświadczył. Ze skazy białkowej większość dzieci wyrasta. Mam nadzieję, że i organizm F. sobie z tym poradzi.

Mam taką nadzieję, ale nie dlatego, że nie da się żyć bez krowiego mleka i nabiału w ogóle. Po prostu chciałabym, żeby F. nie musiał unikać różnorodnych produktów z uwagi na swoje zdrowie. Poza tym domowy twarożek jest przecież pyszny ;) Ale ale nie zbaczam z tematu.

Dziś po prostu chcę powiedzieć, że krowie mleko nie jest niezbędne w jadłospisie i da się je wyeliminować. Wyeliminować i zastąpić w taki sposób aby dostarczyć do organizmu wszystkie niezbędne mikroelementy, witaminy i takie tam.  

Krowie mleko da się spokojnie zastąpić innym mlekiem. I to mlekiem nie pochodzącym od żadnego innego zwierzęcia (kozy czy innej owcy). Jeszcze jakiś czas temu też byłabym zdumiona, a dziś wiem, że jeszcze da się „wydoić” kilka innych rzeczy i „zrobić” mleko.

Każdy przecież słyszał o mleku sojowym. Więc jest jeszcze mleko:

  • kokosowe
  • ryżowe
  • migdałowe (Uwaga, bo też może uczulać)
  • owsiane
  • gryczano – ryżowe
  • orkiszowe
  • ryżowo – migdałowe
  • z kaszy jaglanej

Jedno krowie mleko, można zastąpić aż 9-cioma innymi napojami zbożowymi – bo tak naprawdę nazywanie ich mlekiem to trochę na wyrost i raczej umownie (pewnie dlatego, że też są białe i mleko zwierzęce zastępują).

Każde z nich ma zupełnie inny smak i inne właściwości. U nas w kuchni najczęściej gości kokosowe, owsiane i migdałowe – są łatwo dostępne, można je kupić w niemalże każdym większym markecie na półce ze zdrową żywnością lub eko żywnością.

Nie piszę Wam o tym, żebyście od razu robili w swoim życiu zmiany o 180 stopni, ale po to żebyście ich spróbowali nawet jak nie macie żadnych alergii lub ideologicznie nie spożywacie produktów zwierzęcych i odzwierzęcych. Będzie to więc zmiana o takie 25 stopni, albo 45 ;) Takie napoje zbożowe są przecież ciekawym urozmaiceniem w codziennej kuchni. 

Na początek spróbujcie np. z naleśnikami. Tutaj przepis (klik! klik!). Jak dla mnie są obłędne :)

Z krowiego mleka można zrezygnować również i ideologicznie. Ale do tego trzeba być w pełni przekonanym. Warto jednak zapoznać się z argumentami strony zachęcającej do ograniczania spożycia krowiego mleka, można to zrobić np. o tutaj:

 

 Ja oczywiście lubię do wszystkiego podchodzić z lekkim dystansem i umiarem – przecież fanatyzm to najlepsza droga, żeby zrazić do siebie ludzi i stracić przyjaciół. Dlatego też mleka inne niż krowie polecam jako odskocznię i wypróbowanie nowych smaków :)