jantar

Jantar – czyli wypad (prawie) całą rodzinką nad polskie morze

Spędziliśmy tydzień nad polskim morzem – na początku sierpnia. Tak, tak to wtedy temperatura w południe przekraczała 35°C (…w cieniu). Pewnie jeszcze w ubiegłe wakacje bardzo bym się z tego cieszyła – w końcu taka pogoda nad morzem w Polsce nie zdarza się każdemu w lato, oj nie! Teraz jednak cieszyłam się mniej, bo przyznam szczerze, że wybierając taki a nie inny kierunek na urlop z Mężem i 5-miesięcznym F. (Kot został w domu, w końcu miał chatę całą dla siebie (: ) liczyłam na takie max. 20-25°C.  Jednak pogoda pogodą, a polskie morze…. ehhh… no właśnie.

JANTAR:

Wybraliśmy jeden z ośrodków w Jantarze. No dobra, przepraszam, kłamać nie będę – miejsce wybrało się za nas, a dokładniej wskazał nam je znajomy, który w tym czasie jechał ze swoją żoną i dzieckiem (starszym od F. o 6 tygodni).

Pomyśleliśmy, że to dobra okazja. W końcu:

  • ze stolicy to chyba najbliższa miejscowość nadmorska (4h ciągłej jazdy lub 6h z przerwami)
  • znajomi z równie małym dzieckiem, czyli z tymi samymi potrzebami co my
  • i skoro będą jacyś znajomi to będzie z kim porozmawiać
  • nie trzeba szukać ośrodka, bo ktoś już to zrobił za nas :)
  • a poza tym nie mieliśmy wtedy jeszcze innego pomysłu na wakacje, a ten nam się spodobał

Tylko, że wiadomo jak to bywa: wyobrażenia wyobrażeniami, a rzeczywistość jest zawsze inna. Czasem lepsza, ale czasem też i gorsza… ;)

PLAŻA i LASY

Jantar to malutka miejscowość położona nad morzem. Ale ale – w rzeczywistości do tego morza to kawałek jest, bo zabudowania od plaży oddziela całkiem spory pas lasu. Z jednej strony fajnie, bo jest gdzie spacerować, jednak (przyznam szczerze), że ja za bardzo rozpieszczona jestem przez zagraniczne wojaże z Mężem. Myślałam więc, że jak coś jest nad morzem to jest to kilka kroków do plaży, a nie 1,7-2 km w zależności od obranej trasy.

Pieszo z ośrodka: około 20-30 minut spacerem z F. To całkiem niezły dystans do pokonania z niemowlakiem. Często więc zanim doszliśmy na plażę, to byliśmy już zmęczeni spacerem, a przecież jeszcze trzeba wrócić… ;) I bliższe wejście do plaży poprzedzone było całkiem wysokimi schodami, także wózek odpadał, ale nosiedłko Tula sprawdziło się w 100%.

Samochodem dało się podjechać znacznie bliżej. Wtedy można było znaleźć miejsce bezpłatne około 800 m do plaży, albo ok. 150 m od plaży z tym, że płatne 20 zł za dzień. Miejsc parkingowych w sezonie letnim oczywiście najlepiej szukać z samego rana, czyli tak koło 8-9.00.

Melexem – za ok. 3 zł od osoby, można było zadzwonić po takiego ekobusa i zamówić transport na plażę i z plaży też. Świetna alternatywa dla poszukiwania miejsc parkingowych. Przy okazji można sobie spokojnie pojeździć po miejscowości.

Plaża niczego sobie – duża, szeroka, piaszczysta. O to nad polskim morzem lubię, bo za granicą o piaszczyste plaże wcale nie jest tak łatwo. A tutaj przyjemnie ciepły piasek, po którym super było chodzić boso. Nawet F. pierwszy raz bawił się stopami w piasku! :) Tylko szkoda, że ta piękna plaża o godzinie 10 zapełniała się parawanami mniejszymi, większymi, zielonymi, żółtymi, tęczowymi, każdy inny. Za parawanami napoje z %, polska mentalność, disco polo lub techno, a nad parawanami stada fruwających i szukających słodyczy os. Parawanami odgradzały się pary, rodziny, grupy znajomych, każdy od każdego pozostawiając niewielkie alejki, którymi można było dostać się nad wodę. Trochę jak w labiryncie. Trochę do kitu.

Trochę do kitu był też brak toalet przy plaży, a do zabudowań (ośrodków, restauracji, barów itp) spory kawałek. Wyobraźcie więc sobie te dziesiątki turystów, którzy po długim i wyczerpującym spacerze na plażę – z dziećmi, z parawanami, z nadmuchanymi kołami i materacami, z prowiantem, dotarli na plażę i stwierdzili, że chce im się do toalety…. Biedne te pobliskie lasy, nie polecam schodzić ze ścieżek w poszukiwaniu jagód i takich tam. Serio.

Ale żeby nie było, że tylko marudzę i narzekam! Był bankomat, a nawet 2! Były sklepy z podstawowymi produktami spożywczymi i gospodarczymi. Na i do grilla wszystko kupić się dało, owoce i warzywa też były :) I bardzo blisko do miejscowości obok (Stegna). A tam apteka, lekarz, jeszcze więcej sklepów, kawiarni, restauracji, są nawet piekarnie i cukiernie. No i Biedronka też jest – całodobowa. Podobno o której godzinie by się nie pojechało to dzikie tłumy i 7 kas otwartych. My nie sprawdzaliśmy. Znajomy sprawdzał i potwierdził.

BARY I RESTAURACJE

Spróbujcie w Janatrze zjeść coś bez mleka, jogurtu, majonezu, śmietany, jajka, soi,… itp. Wiecie co to będzie? Ryba z frytkami z surówką z kapusty, albo ryba wędzona z chlebem. I tak przez 7 dni. Ryba. Ryba. Ryba. Flądra. Halibut. Dorsz. Maślana. Śledź. Wszystkich próbowałam. I o ile uwielbiam ryby, tak jedzenie ich dzień w dzień na obiad i kolację to trochę męczące. A te jakby zadowolone miny kelnerek jak pytałam o skład dań… ;) Oczywiście smak ryb wędzonych przez miejscowych gospodarzy jest niesamowity! I polecam spróbować każdemu kto ma tylko taką okazję! :) Tylko tak sobie narzekam na nie-rozmaitość nadmorskiej kuchni. 

POKOJE GOŚCINNE

I tutaj przyznam, że jestem pod wrażeniem. Noclegi mieliśmy wykupione u  Pokoje Gościnne A. M. Szczuka. A tam dla rodzin z dziećmi to super organizacja! Nic tylko korzystać. Po pierwsze naprawdę przestronne pokoje, z łazienką i aneksem kuchennym, w którym dodatkowo stał stół z krzesłami, a przed pokojem balkon lub taras z wiklinowym stołem i krzesłami do relaksu na świeżym powietrzu. Dla dzieci w wieku każdym.

Dla niemowlaka takiego jak nasz F. można zarezerwować łóżeczko i wanienkę.

Dla trochę starszego nawet i wózek spacerówkę z pompowanymi kołami – taki w sam raz na piaszczyste tereny.

Dla jeszcze starszych wielki plac przed budynkiem a na nim: boisko do piłki nożnej, boisko do siatkówki, zjeżdżalnie, huśtawki, i piękna, zadbana zielona trawa! Po prostu czad :)

Ośrodek POLECAM w 100%.  Aaaa i jeszcze były ławki,a przy nich grille. Oddalone trochę od budynków, żeby wieczorem można było spokojnie tam posiedzieć, pogadać i nikomu nie przeszkadzać. Naprawdę przemyślane i dobrze zorganizowane. Ośrodek ogrodzony, zadbany, z numerowanymi miejscami parkingowymi – więc każdy od początku ma swoje i tylko swoje ;)


Jak sami widzicie idealnie nie było. Mogło być lepiej, ale mogło być też o wiele gorzej. My przede wszystkim pojechaliśmy wypocząć i spędzić duuużo czasu razem, więc nie straszna nam była żadna pogoda. Na plaży nie spędzaliśmy dużo czasu, raczej spacerowaliśmy z F., bawiliśmy się na trawie, cieszyliśmy się urlopem.

Poza tym to był trochę kolejny egzamin naszych umiejętności i naszego zorganizowania. Daliśmy radę spakować się w nasz samochód. Przejechaliśmy ponad 300 km i spędziliśmy super czas z dala od naszej warszawskiej codzienności. Kolejne wyjazdy będą jeszcze lepsze! :)

Na przyszłość:

  • będę bardziej zwracać uwagę na odległość miejsca z noclegiem od morza
  • 3 razy zastanowię się zanim będę chciała jechać gdziekolwiek w pełni sezonu (bo jak tak sobie myślę o wyjazdach z Mężem to zazwyczaj jeździliśmy tuż przed lub po sezonie, więc było mniej turystycznie)

P.S. Nad polskie morze w sezonie letnim chyba szybko nie wrócę. Nie mój klimat. Ale gdy tylko skończy się największy zlot turystów, albo jeszcze nie zacznie to z chęcią wtedy sprawdzę. Wtedy w końcu będzie można rozkoszować się pięknymi widokami, spacerować po plażach. Choć może nie w kostiumie kąpielowym, a w ciepłej kurtce i czapce, ale już nie mogę się doczekać :)