kalendarz

III trymestr – dopinanie WSZYSTKIEGO na ostatni guzik

Rozliczyłam się z I trymestrem, wnioski wyciągnęłam również z II trymestru – teraz pora na podsumowania ostatniego – III trymestru , póki go jeszcze pamiętam ;)

Ostatnie 3 miesiące ciąży to dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Dosłownie i w przenośni.

Dosłownie, bo część ciuchów nie zmieściłaby już ani centymetra brzucha więcej. (Ostatecznie z 47,5 kg  wskaźnik na wadze zatrzymał się na 62 kg…).

Dopinałam też na ostatni guzik (a raczej suwak) torbę z rzeczami do szpitala. Zastanawiałam się co spakować, bo będzie niezbędne podczas porodu i zaraz po. A czego brać w ogóle nie potrzeba, bo przecież gdyby jakby to dowiezie Mąż.

W przenośni, bo oczywiście trzeba było zorganizować w mieszkaniu przestrzeń dla F. Zamówić łóżeczko, zorganizować komodę z przewijakiem, poukładać ciuszki (F. dostał ich trochę od znajomych – dzięki!), dokupić brakującą garderobę i pielęgnacyjny osprzęt. Aaaa i przemalować ściany w jednym pokoju (to już chciałam zrobić od dawien dawna, ale teraz przynajmniej miałam argumenty, żeby przekonać Męża do dodatkowej pracy).  Trochę przygotowań było. Było również sporo czytania, co dokładnie kupić i dlaczego akurat to. I tłumaczenia Mężowi, że oczywiście dana rzecz jest nam niezbędna :)

Na ostatni guzik dopinałam również swoje pokłady cierpliwości. Lekarz prowadzący ciążę wspominał, że skoro F. duży to istnieje duże prawdopodobieństwo, że wykluje się wcześniej. A tu psikus. F. świat przywitał dokładnie tydzień po wyznaczonym terminie. Wyczekiwałam go ja, Mąż, najbliższa rodzina i przyjaciele. Wszyscy co wyczekiwali to pytali „czy to dziś?”, „czy już rodzę” i „czy może już w szpitalu” . A ja wyczekiwałam i odpowiadałam ;) Czytałam blog za blogiem, książkę za książką, o dzieciach i nie dzieciach, przeglądałam sklepy internetowe, zastanawiałam się czego jeszcze nam brakuje. Cieszyłam się, że już za chwilę i martwiłam dlaczego to jeszcze nie nastąpiło. Coraz bardziej ciążył ciążowy brzuch, ale przerażał poród.

Zastanawiałam się co robić ze swoim każdym kolejnym dniem. Na zwolnieniu niby czasu dużo, ale i dużo rzeczy, które miałam ochotę zrobić. Coś dokończyć do pracy, przeczytać, poćwiczyć, pójść na zakupy, upiec ciasto i posprzątać w mieszkaniu też. Teraz myślę, że i tak miałam od groma czasu wolnego ;)

Wymagający czas i dobrze, że mam go już za sobą, a F. cichutko śpi w swoim łóżeczku. 

P.S. W ostatnich miesiącach ciąży wiele osób mówiło mi, żebym teraz się wysypiała i odpoczywała, bo potem nie będzie na to czasu. Ale ale… tak samo jak nie da się najeść na zapas to i nie da się  na zapas wyspać i odpocząć. Sprawdziłam.

A fotkę do tego wpisu mam z: kaboompics.com