powiekszenie_rodziny

F. będzie miał rodzeństwo, czyli o przygotowaniach do zbliżających się zmian

Ciążowa bomba tyka i „ten dzień”, zbliża się coraz większymi krokami. Mój prawie-dwulatek nie będzie już jedynakiem – będzie miał rodzeństwo!!! A dokładniej brata. Różnica wieku między chłopakami będzie wynosiła coś około 2 lat i jednego miesiąca. A ja staję na głowie, żeby wymyślić jak przygotować swoje dziecko na pojawienie się w jego życiu rodzeństwa.

Sama mam starszego brata i młodszą siostrę, z każdym z nich jakoś się dogaduję (choć przyznam szczerze, że z siostrą lepiej). Więc da się wychować kilkoro „normalnych” dzieci jednocześnie ;). Wiem wiem, nie ma co panikować, ale nie ma też co tego tematu przemilczać i liczyć na to, że natura i los wszystko załatwią. Trochę im w tym pomagam ;).

ROZMOWA

Ciąża trwa 9 miesięcy. To niesamowicie długo dla mnie, a co dopiero dla dziecka. Gdy dowiedzieliśmy się, że w naszym domu pojawi się jeszcze jeden maluch, F. miał 18 miesięcy, a brata pozna jak będzie miał 25 miesięcy – moja ciąża trwa więc ponad 1/3 jego życia! Wyobrażacie sobie, żeby ktoś Wam mówił, że macie czekać na coś tyle czasu?! I jeszcze ciągle dopytywał jak się z tym czujecie?! :) Lepiej więc nie zaczynać tematu zbliżającej się rewolucji zbyt wcześnie. Poza tym z czasem dochodzi też pewien sprzymierzeniec – rosnący brzuch. Dzięki niemu znacznie łatwiej mi jest wyjaśnić F., że tam w środku faktycznie ktoś rośnie.

Dobrą okazją do poruszania tematu powiększającej się rodziny, są spotkania z „dzieciowymi” znajomymi, a najlepiej takimi z niemowlakami, które jeszcze nawet nie siedzą. Wtedy można, nie tylko powiedzieć, ale i pokazać, że taki oto mały, śmieszny i totalnie niekumaty człowiek pojawi się też i w naszym domu. Gorzej tylko jak taki niemowlak pół spotkania przepłacze… Ja po takich dniach ciągle słyszę od F., że dzidziusie tylko płaczą ;).

Wspólnie z Mężem zagadujemy więc do F., że będzie starszym bratem. On, tego w moim brzuchu, zaczął nazywać „Dzidziuchem” i niemalże codziennie podchodzi, żeby się do niego poprzytulać. Czasem nawet przystawia ucho (- mówi, że sprawdza czy Dzidziuch się śmieje). A ja z uśmiechem i łezką w oku przyglądam się jego zainteresowaniu.

Podpytuję też sporadycznie, czy będzie pożyczał Dzidziuchowi swoje zabawki. No ale sami pomyślcie, czy faktycznie chcielibyście pożyczać swoje ulubione rzeczy komuś kto je wymemła, obślini i porzuci? F. też nie ;).

rodzenstwo

AKTYWNY UDZIAŁ W PRZYGOTOWANIACH

W zakupach wyprawkowych F. czasem (chcąc nie chcąc) uczestniczy. Bierze aktywny udział zwłaszcza w poszukiwaniach wózka. Zestaw 3w1 dla F. kupiliśmy wyjątkowo szybko, a tym razem najpierw nie mogliśmy się zdecydować na konkretny model i jeździliśmy oglądać po różnych sklepach, a teraz jeszcze szukamy używanego w stanie bardzo dobrym i często o tym z Mężem rozmawiamy. F. wyczuwa więc, że to ważny temat i sam włącza się do dyskusji mówiąc „Wózka nie ma dla Dzidziucha. Tata kupi” :). Chętnie zabiorę też synka do sklepu po kilka par bodziaków – niech wybierze bratu pierwszą garderobę. A i przewijak musimy jeszcze kupić, bo F. mówi, że Dzidziuchowi nie odda i trzeba kupić inny.

F. razem z Mężem skręcał też łóżeczko dla brata – to chyba podobało mu się najbardziej. W końcu niecodziennie dostaje do ręki śrubki i śrubokręty :)

POMOCE NAUKOWE :)

To u nas przede wszystkim mój rosnący brzuch, album ze zdjęciami jak F. był malutki i książki.

Po zmieniającej się wielkości mojego brzucha, tłumaczymy F., że tam w środku rośnie sobie jego brat i że jak już będzie wystarczająco duży i silny to pojadę do szpitala go urodzić. Zabraliśmy nawet F. na USG, gdzie Pani doktor pokazywała gdzie jest głowa, oko, ręce i nogi Dzidziucha. Nie wiem na ile sam obraz z USG był dla F. wyraźny – ja sama musiałam się nieźle przyglądać, żeby zlokalizować poszczególne części ciała ;), ale usłyszał, że brat jest zdrowy i szybko rośnie.

Albumy ze zdjęciami F. uwielbia. Zdecydowałam się na formę fotoksiążki – pierwszą zrobiłam na koniec roku 2015, jako pomysł na prezent dla rodziny – taki upamiętniający pierwsze miesiące życia F. Ale tak bardzo mi się spodobało, że z całego 2016 r. też wybrałam najlepsze ujęcia i wydrukowałam. Nie dość, że to wspaniała pamiątka najważniejszych wydarzeń z całego roku i nie trzeba szukać zdjeć po folderach w komputerach i smartfonach, to jeszcze bardzo spodobały się F. Chętnie ogląda je przed snem, albo pójściem pod prysznic, a my mamy okazję pokazać mu, że też był kiedyś małym bobasem :).

Szukałam też książek, w których główny bohater doświadcza uroków powiększającej się rodziny. Przyznam jednak, że wcale nie jest z takimi łatwo. Przejrzałam blogi, na które zaglądam regularnie w poszukiwaniach książkowych inspiracji (POLECAM: MatkaWariatka.pl,  MatkaTylkoJedna.pl i Nebule.pl). Jednak w większości książek pojawienie się rodzeństwa dla głównego bohatera wiązało się ze smutkiem, złością i totalnym brakiem czasu rodziców na zabawę. To takie trochę przytłaczające i ja wcale nie chcę pokazywać F., że ma być smutny i zły. Raczej staram się mu tłumaczyć, że z Dzidziuchem będzie dużo spraw, które zajmują dużo czasu, jednak będzie mógł się w nie aktywnie włączać – jak tylko będzie miał ochotę. Z książek mamy więc: „Basia i nowy braciszek” (tu pokazuję F. ilustracje, że jest bobas, po którego Basia z tatą jadą do szpitala, a potem Basia wychodzi z nim na spacer i pcha wózek) oraz „Miłość” (tu nie ma bezpośrednio mowy o rodzeństwie, ale pięknie jest pokazane, że mama kocha zawsze, bez względu na okoliczności).

ksiazka_miłość

 

miłość+basia_i_braciszek

Czasem na różnych salach zabaw w kawiarniach są lalki-bobasy. Jak F. ma ochotę to pokazujemy mu wtedy wspólnie z Mężem, że taki będzie i Dzidziuch u nas. Czasem F. podchwytuje temat i na przykład zaczyna mu gotować zupę i mówi „że Dzidziuch płacze, bo jest głodny”. Ciekawe czy w rzeczywistości też będzie takim troskliwym starszym bratem :).

 

Wiem, że mój F. nie zrozumie do końca zmian, które go czekają. Wcale od niego tego nie wymagam. Powiem nawet więcej – sama nie mogę ich do końca pojąć i nie wiem jak bardzo zmieni się nasze rodzinne życie. Ale z pewnością będzie mu łatwiej, gdy najpierw zniknę na kilka dni, a potem pojawię się w domu znowu, lecz nie sama a z malutkim dzieckiem na rękach. A to jak będą się rozwijać ich braterskie więzi to już zupełnie inny temat ;).

P.S Ostatnio F. zdrabnia wyrazy, więc z „Dzidziucha” powstał „Dzidziuszek”. A jak chce, żebym się z nim pobawiła, kiedy zajęta jestem czymś innym, woła: „Mamo chodź! Z Dzidziuszkiem!”. W sumie to bez Dzidziuszka póki co się nie da ;).