blw_przygotowanie_posilku2

BLW – i jedzenie jest przyjemnością (dla całej rodziny)

W poprzednim poście pisałam jak to uczyliśmy F. samodzielnego jedzenia. W zasadzie po półtora roku nie da się w 100% powiedzieć, że ten proces jest zakończony, ale z pewnością wiele już za nami. Chociaż pewnie dużo wody przeleje się jeszcze przez naszego mopa… :)

Po blisko 1,5 roku stosowania BLW mogę powiedzieć, że jest to naprawdę przyjemność. Całą rodziną możemy spokojnie jeść sobie posiłki, siedząc przy jednym stole. Poza tym możemy tak samo przyjemnie zjeść posiłek w restauracji – wystarczy krzesełko, a to już w większości miejsc na szczęście standard, a z karty menu na pewno wybierzemy coś dla brzdąca (i to niekoniecznie kurczaka z frytkami :P).

F. je tyle ile chce, nie zmuszamy go do zjadania całej otrzymanej porcji. Raz zjada więcej, raz mniej – jego wybór. Próbuje coraz to nowych rzeczy i widać, że takie kulinarne eksperymenty sprawiają mu przyjemność. W wieku niespełna dwóch lat jadł już takie rzeczy, które mi zasmakowały dopiero w dorosłym życiu (lub dopiero wtedy miałam do nich dostęp) jak oliwki, krewetki, sushi – tylko bez surowych ryb, czy też małże. Jada bardzo różnorodnie, z czego jestem bardzo zadowolona, bo nie raz od znajomych słyszałam, że ich dzieci chciały jeść tylko jeden rodzaj posiłku i nie próbowały niczego więcej.

Oczywiście bardzo często uczestniczy też w przygotowywaniu posiłków – miesza, kroi i dzielnie pomaga, na tyle ile w stanie pomóc jest niespełna 2-letnie dziecko.

blw_przygotowanie_posilku

Gotowanie dla całej rodziny

Większość posiłków F. jada w domu w swoim krzesełku z blatem. Ma swój kubek i talerz, z których chętnie korzysta. A ja posiłki mogę wygodnie jeść razem z nim. Ten sam obiad, śniadanie i kolację – czasem tylko część posiłku dla F. trzeba pokroić na mniejsze kawałki – jak kanapki czy owoce. Ale przygotowuję ten sam posiłek dla wszystkich i tak było od samego początku.

W natłoku domowych spraw i obowiązków nie wyobrażam sobie dodatkowo gotować oddzielnych porcji dla dziecka. Chyba bym nie wychodziła w ogóle z kuchni, a do zwariowania pozostałby mi wtedy już tylko krok ;).

BLW dla alergika

Gotowanie wspólnego posiłku wiązało się u nas z wprowadzeniem kilku zmian: przede wszystkim prawie całkowicie przestaliśmy używać sól, od której wyjątkowo szybko się odzwyczailiśmy – podobno tak zdrowiej. Jednak zdecydowana większość ograniczeń wynikała z alergii pokarmowych, z którymi F. boryka się praktycznie od urodzenia. Wykluczyć musieliśmy wszystko to, co związane jest z krową (wołowinę, mleko, sery, masło i wszystkie produkty zawierające mleko), orzechy, cytrusy, kakao i kilka innych alergenów. Te pokarmowe obostrzenia musiałam wprowadzić jeszcze w czasie karmienia F. piersią -kiedy to on nie jadł jeszcze nic innego niż moje mleko. Dlatego po pół roku, jak F. zaczął jadać z nami, mieliśmy już nową dietę i ciekawe przepisy w jednym palcu. Wyłączając kilka składników – sprawnie zastępowaliśmy je innymi produktami.

Teraz jest już tylko lepiej, bo dieta wynikająca z alergii F. ciągle zmienia się na mniej restrykcyjną. Już od jakiegoś czasu możemy używać masła, jajka i sera żółtego. Od czasu do czasu pije kakao i je czekoladę – pod warunkiem, że są one przygotowywane na mleku innym niż krowie (sojowe, kokosowe, owsiane, ryżowe,….). Okazjonalnie dajemy mu też mandarynki, które to uwielbia samodzielnie obierać.

Nie ma więc nic strasznego w stosowaniu BLW dla dziecka z alergiami pokarmowymi zwanymi „skazą białkową”.

A co z karmieniem łyżeczką?

Oczywiście, że nam się zdarza i że korzystamy i z takiej opcji. Nie jesteśmy terrorystami w BLW – kupujemy też czasem gotowe słoiki. Zwłaszcza w podróży, kiedy to przystanki na jedzenie robimy na stacjach benzynowych czy na lotnisku. Tam raczej nie ma ani ciekawego menu ani krzesełek, w których taki maluch mógłby wygodnie usiąść. Jest też tam niesamowicie więcej bodźców, które skutecznie odwracają uwagę F. od jedzenia. A żeby mieć pewność, że zjadł chociaż trochę i nie będzie marudny z głodu – sięgamy po łyżeczkę i słoik z gotowym daniem. Tak jest po prostu rozsądniej i wygodniej dla nas wszystkich i nikt nie ma wyrzutów sumienia, że nie wdrażamy BLW, przy każdym jednym posiłku.

P.S. A bałagan…? Czasem się zdarza (no dobra… często), ale w sumie to nie brudzi wokół siebie więcej niż Mąż :P. Chciałam dodać zdjęcie i udowodnić, ale Mąż mi nie pozwolił! :D